Logo Muzeum Literatury

Na imię mi było Krzysztof

Epilog. Pieta

Przypadkowo zupełnie dowiedziałam się, że Szanowny Pan otrzymał od kogoś wiadomość o moim synu, Krzysztofie. Wobec tego, że nie wiem o nim nic od sierpnia, błagam Sz. Pana o napisanie do mnie kilku słów. […] Czy mam Sz. Panu mówić o tym, co dzieje się ze mną?, co przeżywam? Takiego piekła nie życzyłabym najgorszemu z ludzi! […]. Wersje, które dochodzą do mnie, są bardzo różnorodne. Przerzucam się z krańcowej rozpaczy do byle jakiej nadziei. Pan jest ojcem, chyba Pan to zrozumie

– pisała w liście do Jarosława Iwaszkiewicza, 5 kwietnia 1945 roku, Stefania Baczyńska.


Ruiny zburzonego pałacu, jedno skrzydło bramy pochylone, w gruzie stoi samotna kolumna bramy z lampą u szczytu

Zniszczony pałac Blanka przy ul. Senatorskiej w Warszawie, ok. 1945–1946, fot. Stefan Rassalski, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Matka poety długo nie wierzyła, nie chciała uwierzyć w śmierć syna. Jerzemu Andrzejewskiemu wyrzucała, iż zadedykował swoją książkę „pamięci Krzysztofa” – „dlaczego nie chce Pan wierzyć ze mną, że może go odnajdziemy? Zdarzają się podobno takie cuda. Dlaczego miałoby mi być odjęte wszystko – a pozostawione – życie. […] Czytając wiersz po wierszu, wżywając się po raz nie wiem który w każdą myśl, w każdy zaród myśli nie wypowiedzianej – ukrytej – czułam go tak mocno przy sobie i tak podziwiałam! – Jakaż jestem mała, żadna, wobec tego, co czuł, co przeżywał i przeczuwał. A już kiedy przychodzą myśli o tym, że jeżeli zginął… to jak? jak? a tu nic nie wiem. Szukam, szperam, piszę i nigdzie nic nie widzę. Nie pamiętam, czy pisałam do Pana o tej ostatniej wiadomości, którą zdobyłam w styczniu, że ze Starego Miasta wyszedł zdrów i cały. To jest wiadomość pewna, urywa się jednak. […]” (list z 25 III 1946).


3 osoby siedzące we wnętrzu, w środku siwa kobieta, z boków 21-letni mężczyzna i 20-letnia kobieta
Krzysztof Kamil Baczyński z matką i żoną, Warszawa, czerwiec 1942

Czekanie, rozpacz i nadzieja. Jeszcze nie odnaleziono ciała Baczyńskiego w grobie powstańczym na dziedzińcu zniszczonego Ratusza. Ekshumacja, rozpoznanie – po medaliku ze św. Krzysztofem na szyi – syna i pogrzeb na Powązkach odbędą się w styczniu 1947 roku. W odpowiedzi na starania złożenia syna w kwaterze żołnierskiej Stefania Baczyńska zdecydowała: „Tam grób jego, gdzie i Basia pochowana”.

Tylko dzięki desperacji matki w 1947 roku ukazało się pierwsze powojenne wydanie poezji Baczyńskiego – Śpiew z pożogi. W liście do Kazimierza Wyki, z 28 grudnia 1945 roku, pisała: „Mam wszystko przygotowane. Mam odpisy. Mam zatwierdzenie cenzury, mam przyznanie pozwolenia druku i obietnicę, że jeśli tom będzie w większej objętości – to będzie to sprawa kilku dni – zdobycie drugiego pozwolenia. Mam nawet obiecany papier lub pozwolenie na sprowadzenie papieru. Nie mam tylko dla mnie rzeczy najważniejszej: bezcennej rady w wyborze wierszy i wstępu, który mi Szanowny i Drogi Pan i Jerzy Andrzejewski obiecali. Co mam robić dalej? […] nie ma dla mnie nic więcej ważnego i drogiego jak oddanie ludziom wierszy syna, przecież nie dla siebie je pisał. Wiem, jaki los będzie ich, kiedy się skończę i nie dopilnuję sprawy”.

Zamiast wstępu w tomie przedrukowano „List do Jana Bugaja” Wyki; wspominać ukochanego przyjaciela ciągle było za trudne dla Andrzejewskiego, do niego zaś Stefania pisze:

 

[…] od kilku miesięcy opanowała mnie myśl napisania książki o Krzychu. Może się to Panu wyda zamierzeniem zbyt górnym, borykam się sama z tym pragnieniem, boję się, że nie podołam… i naraz wyczytałam podobny zamiar u Pana. Tak, słusznie Pan mówi, bezwzględnie najtrudniej jest pisać o tym, co się najgłębiej czuje, przede wszystkim musi się to w człowieku przepalić, ułożyć w jakieś skamieniałe warstwy i… wtedy dopiero. (27 VIII 1947)


autor, tytuł i nazwa wydawnictwa rdzawym kolorem, na jasnopomarańczowej kartonowej okładce, lekkie zniszczenia krawędzi
Okładka Śpiewu z pożogi Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Spółdzielnia Wydawnicza „Wiedza”, Warszawa 1947

staranny tekst czarnym atramentem, tytuł i inicjał jasnobrązowym, na kremowym czerpanym papierze
Cień z obozu w tomiku rękopiśmiennym 1943, podarowanym matce na imieniny 2 września 1943 roku

staranny tekst czarnym atramentem, akwarelka w pastelowych barwach: samotne bezlistne drzewko
Zakończenie Cienia z obozu z ilustracją poety

W ostatnich czasach ciągle się spotykam z wielką Jego śród ludzi – popularnością. Ciągle ktoś na dźwięk mego nazwiska pyta: Czy matka Krzysztofa? I wtedy czuję od razu nić wiążącą mnie z takim człowiekiem i z każdym takim mogłabym o Krzychu mówić. Nie! to nie ma nic wspólnego z „dumą macierzyńską” – to jest zupełnie coś innego. Gdyby nie posiadał tych swoich twórczych wartości, byłby przecież dla mnie też jedynym człowiekiem na świecie. On był urzeczywistnieniem moich najszczytniejszych marzeń o człowieku, on był ucieleśnionym ideałem moim, choć to tak po „literacku” brzmi, proszę niech Pan rozumie dosłownie. Jak to się mogło stać, że On był moim synem? Może to była omyłka, że mnie los uznał godną matką takiego syna i może dlatego mi go odebrano? (27 IX 1947)

 

Zapewne w anińskich latach, po 1945 roku, powstał album „Mój syn” z fotografiami Krzysia, głównie z dzieciństwa i pierwszych lat szkolnych, wklejonymi przez Stefanię z czułością i z bolesną powtarzalnością identycznych kadrów… „Nigdy nie mogłam się na niego dosyć napatrzyć – takie mi się to zdawało dziwne. Zawsze chwytałam się na tym, że taką mam chciwość sycenia oczu jego obrazem” – wyznawała w liście do Andrzejewskiego 25 marca 1946 r. I drugi album – z fotografiami nastoletniego Krzysztofa, z matką, przyjaciółmi i psem Danem; kadry pięknego, letniego dnia wśród drzew, zdjęcia ze szkolnego rejsu Wisłą gimnazjalistów z „Batorego”. Pośród nich wycinki z publikacjami, wspomnieniami o Krzysztofie w prasie po 1945 r., z komentarzami i uwagami dopisanym przez matkę. Oburzona na fałszywy portret Baczyńskich w artykule „kolegi”, broni dobrego imienia „swoich dzieci”, dodając: „Basia to był mocny typ dzielnej kobiety nigdy nie tonącej w bezsilnych łzach”.


7 zdjęć legitymacyjnych chłopca z dzieciństwa i nastoletniego na ciemnoszarym kartonie - 3 powtarzają się

Karta z albumu „Mój syn” z legitymacyjnymi zdjęciami Krzysia z lat 1927–1937


6 zdjęć na ciemnoszarej karcie albumu: grupa chłopców, chłopiec z kobietą i mężczyzną, chłopcy z kobietą, ona z psem, pies - na tle przyrody
Karta z albumu Stefanii Baczyńskiej: Krzysztof z kolegami, matką i ojcem, Stefania z Danem, ok. 1936–1937

W 1948 matka poety ufundowała Fundusz stypendialny im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (m.in. z wpływów za Śpiew z pożogi) dla „młodych, początkujących pisarzy” – decyzją Komitetu Kwalifikacyjnego, do którego zaprosiła Wykę, Iwaszkiewicza, Andrzejewskiego i Jerzego Turowicza, stypendium otrzymał Tadeusz Różewicz. Autor Niepokoju pisał w lipcu 1948 do Stefanii Baczyńskiej: „jeśli będę w Warszawie, to sprawi mi wielką radość rozmowa z Panią. Chyba jedyną satysfakcją dla pisarza – poety naszego pokolenia, dla tego, który ocalał, będzie jeśli wypowie to, o czym tamci myśleli. […] Kiedy zastanawiam się nad tym, że w naszej literaturze panoszy się raczej negatywny typ konspiratora – albo infantylny – a brak jest pięknego […]. Pokazanie szlachetnego żołnierza – człowieka – poety – przeciwstawienie go dotychczasowej raczej negatywnej ocenie – to chyba najpilniejsza sprawa, a moje największe życzenie”. Do spotkania Różewicza z matką Baczyńskiego doszło prawdopodobnie w styczniu 1949 roku; w jego archiwum zachował się poetycki zapis rozmowy, szkic wiersza pt. Pieta

Różewicz był pierwszym i jedynym stypendystą Funduszu im. Baczyńskiego. W styczniu 1949 roku do mieszkania Drapczyńskich przyszli po Krzysztofa agenci Urzędu Bezpieczeństwa, sądząc, że żyje i ukrywa się (w pierwszych dniach okupacji 1939 roku do mieszkania Baczyńskich przy Hołówki 3 wkroczyło gestapo w poszukiwaniu Stanisława, by rozprawić się z nim za działalność w okresie plebiscytu na Górnym Śląsku). Aresztowani w 1949 zostali koledzy z „Zośki”; dowódca, Juliusz Bogdan Deczkowski, został skazany na pięć lat (wyrok odbył m.in. w kamieniołomach).

W czerwcu 1949 Stefania pisała do Andrzejewskiego: „Czasami wydaje mi się, że widzę u Pana jakby wyrzeczenie się Jego; czy stał się dla Pana obcym w obecnej rzeczywistości, w której sama nie umiem go jakoś umieścić, choć tyle razy usiłowałam sobie to wyobrazić, czy może odszedł Pan od siebie z tamtych czasów i od takiego, jakim był?… Tak często o tym myślę. I bardzo, bardzo mnie ta myśl boli i żal mi tej Waszej przyjaźni, co się tak szybko przepaliła, że nawet popiół się po niej rozwiał, choć była jak perła czysta i piękna”.

Matka poety, ciężko chora na serce, zmarła 15 maja 1953 roku. Zgodnie z jej ostatnią wolą została pochowana w grobie męża na Powązkach. W testamencie wyraziła także prośbę, aby nie zdejmować jej z szyi łańcuszka z medalikiem św. Krzysztofa.


brudnopis niebieskim atramentem, dopisek długopisem
Tadeusz Różewicz, Pieta – szkic wiersza poświęconego Stefanii Baczyńskiej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Dział Rękopisów

Listy Stefanii Baczyńskiej do Jerzego Andrzejewskiego, 1945–1947 (fragmenty)
czyta: Halina Łabonarska

Krzysztof Kamil Baczyński, Cień z obozu
czyta: Halina Łabonarska


Następna >>

TOP
Skip to content