Logo Muzeum Literatury

Na imię mi było Krzysztof

Preludium

A otóż i macie wszystko.
Byłem jak lipy szelest,
na imię mi było Krzysztof,
i jeszcze ciało – to tak niewiele.

I po kolana brodząc w blasku
ja miałem jak święty przenosić Pana
przez rzekę zwierząt, ludzi, piasku,
w ziemi brnąc po kolana.

Po co imię takie dziecinie?
Po co, matko, taki skrzydeł pokrój?
Taka walka, ojcze, po co – takiej winie?
Od łez ziemi krwawo mi, mokro.

Myślałaś, matko: „On uniesie,
on nazwie, co boli, wytłumaczy, 
podźwignie, co upadło we mnie, kwiecie
– mówiłaś – rozkwitaj ogniem znaczeń”.

Tekst wykaligrafowany tuszem, pod nim rysunek: 2 drzewa w pustej przestrzeni w tonacji niebieskiej

 

Rodzicom – wiersz w tomiku rękopiśmiennym 1943, sporządzonym przez Krzysztofa jako podarek dla matki, Stefanii Baczyńskiej, w dniu jej imienin, 2 września 1943 r.

Poemat Wybór, poetyckie świadectwo decyzji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego o wyborze losu żołnierza, opatrzony jest precyzyjnym zapisem o datowaniu: „ukończone 14 września 1943 roku, pisane w miesiącach: maj, lipiec, sierpień, wrzesień 1943”. W tym czasie powstały także – jak byśmy to dzisiaj określili – kultowe utwory poety: Niebo złote ci otworzę…, Dwie miłości, Róża świata, Pokolenie, Mazowsze, Cień z obozu, Dzieło dla rąk, wreszcie – Rodzicom, z datą 30 lipca 1943. Napisany w kilka dni po imieninach poety – uroczystości świętego Krzysztofa męczennika, w rocznicę pogrzebu ojca, Stanisława Baczyńskiego, zmarłego 27 lipca 1939 roku.

Krzysztof Kamil zawdzięczał swoje drugie imię Norwidowi, którego twórczość bliska była Stanisławowi; Kamilą była także przedwcześnie zmarła córeczka Baczyńskich. Imię Krzysztof wybrała matka. Przyjaciel domu i nauczyciel poety z gimnazjum Batorego, Emil Semil, wspominał, iż miała do siebie żal za ten wybór…

Święty Krzysztof to jeden z bardziej tajemniczych świętych katolickich. Wiadomo, że urodził się w Azji Mniejszej i został umęczony około roku 250. Resztę wiedzy dopełniają tradycja i legendy. Wedle jednej z nich, słynący z siły Krzysztof przenosił ludzi przez wartką rzekę. Kiedy pewnego dnia wziął na ramiona dziecko, zapadł się w dno rzeki. Usłyszał wtedy głos Chrystusa: „Dźwigasz cały świat, gdyż ja jestem ten, któremu służysz, pomagając innym”. Takie przekazy sensu imienia Krzysztof – Christophorus, czyli przenoszący Chrystusa, znalazły liczne interpretacje w sztuce, między innymi na obrazie Hieronima Boscha. Niewątpliwie taka też była intencja głęboko religijnej matki, która chciała widzieć w synu „niosącego Chrystusa”, przewoźnika, który uniesie, nazwie, co boli, wytłumaczy… Niepokoje matki były raczej związane z wyobrażeniami postaci św. Krzysztofa na wschodnich ikonach – jako cynocefala, psiogłowego rycerza z włócznią w jednej i tarczą lub krzyżem w drugiej dłoni. Wedle legend bizantyjskich, jako Reprobus – człowiek z psią głową – aby pozbyć się cynocefalicznej postaci i odzyskać duszę, musiał zasłużyć się Bogu jako przewoźnik, a potem męczennik.

Poetycki dialog Krzysztofa Baczyńskiego z rodzicami z lipca 1943 roku jest świadectwem gorzkiego rozrachunku między ich wiarą, nadziejami pokładanymi w synu, a doświadczeniem „dorosłości w czasie”. Jest także potwierdzeniem wyboru drogi życia, wyznaczonej przez los, historię. Drogi naznaczonej… imieniem.


Ojcze, na wojnie twardo,
Mówiłeś pragnąc, za ziemię cierpiąc:
„Nie poznasz człowieczej pogardy,
udźwigniesz sławę ciężką”.

I po cóż wiara taka dziecinie,
po cóż dziedzictwo jak płomieni dom?
Zanim dwadzieścia lat minie,
umrze mu życie w złocieniach rąk.

A po cóż myśl taka jak sosna,
za wysoko głowica, kiedy pień tną.
A droga jakże tak prosta,
gdy serce niezdarne – proch.

Nie umiem, matko, nazwać, nazbyt boli,
nazbyt mocno śmierć uderza zewsząd.
Miłość, matko – już nie wiem, czy jest.
Nozdrza rozdęte z daleka Boga wietrzą.

Miłość – cóż zrodzi – nienawiść – struny łez.

Ojcze, broń dźwigam pod kurtką,
po nocach ciemno – walczę, wiary więdną.
Ojcze – jak tobie – prócz wolności może i dzieło,
może i wszystko jedno.

Dzień czy noc – matko, ojcze, jeszcze ustoję
w trzaskawicach palb, ja, żołnierz, poeta, czasu kurz.
Pójdę dalej – to od was mam: śmierci się nie boję,
dalej niosąc naręcza pragnień jak spalonych róż.

30.VII.43 r.


Olbrzym niesie przez rzekę dziecko w aureoli. Wokół nich różne scenki i postaci i płonące miasto

Hieronim Bosch, Święty Krzysztof niesie małego Jezusa, ok. 1496–1505, olej/deska, Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam


Mężczyzna o ludzkim korpusie i psiej głowie, trzymający w prawej ręce złoty krzyż

Autor nieznany, Święty Krzysztof jako cynocefal, XVII w., ikona bizantyjska z Kapadocji, Muzeum Bizantyjskie i Chrześcijańskie, Ateny

W dojrzałej zgodzie na cierpienie, w podjęciu brzemienia zawiera się cicha, głęboka pokora, jak w Norwidowskiej wizji uczestnictwa w dziejach: „A pokora w historii jest przez zniżanie siebie w dzieje…”.

„Na imię mi było Krzysztof…”– tajemna siła prostego wyznania poety, świadomego swego przeznaczenia, świadomego ulotności, a jednocześnie jedyności konkretnej ludzkiej istoty, zdecydowała o tytule wystawy poświęconej Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu, prezentowanej na stronie Muzeum Literatury. Ustanowiła istotę i rytm opowieści o poecie.

Baczyński, choć nie od razu, został szczodrze wynagrodzony pamięcią, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, poetów z kręgu „Sztuki i Narodu”, którzy długo czekali na wydobycie z niebytu – Tadeusza Gajcego, Zdzisława Stroińskiego, Andrzeja Trzebińskiego, Wacława Bojarskiego. Z wyjątkiem autora Widm, do tej pory pozostają w cieniu legendy Baczyńskiego – symbolu poety – rycerza – żołnierza, którą on sam w pewien sposób przeczuwał, pytając w Autobiografii: „Ja, poszukiwacz ludzi prawdziwych, / […] zastygłem w pomnik ze wzniesionym mieczem, / którym człowieka rozetnę czy ciemność?”.

Nie chcemy przyglądać się legendzie, broni się sama. Pragniemy przyjrzeć się niepowtarzalnej i bogatej osobowości poety, przywołać zamknięte dotąd obszary jego życia, okoliczności powstawania jego utworów – poetyckich świadectw doświadczania ciemności i miłości. Swojej matce Baczyński wyznał: „Mamo, ja muszę bardzo szybko i w krótkim czasie przeżyć swoje życie”. Pisał bardzo intensywnie, zasadniczo nie poprawiał rękopisów; skrupulatnie – przez kilka miesięcy – pracował tylko nad Wyborem. Dokładnie datował wiersze, zapisywał swój czas, tworząc liryczny pamiętnik.

Nasza opowieść o poecie będzie rozwijać się chronologicznie w kilkunastu rozdziałach, zaś każdy z nich posiada swój wewnętrzny, autonomiczny sens, co pozwala na indywidualny rytm dialogu z poetą, bez konieczności podążania w porządku biograficznym. Istotą tej propozycji jest bowiem porządek dojrzewania autora Pokolenia do przeznaczenia w historii, pamięć subtelnego, jednostkowego losu artysty, syna, męża, przyjaciela, żołnierza. Tak, jak wspominali Baczyńskiego jego rówieśnicy: „Był cały czas sobą – Janem Bugajem, genialnym chłopcem, przerastającym nas o głowę swą dojrzałością, wrażliwością i talentem, dokonującym za siebie i za nas wyboru najbardziej osobistej, choć zarazem wspólnej naszemu środowisku, postawy ideowej i wspólnego kierunku działania. Ale zarazem był jednym z nas, po prostu – Krzysiem” (Zbigniew Wasilewski, Legenda Baczyńskiego).

Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego pragniemy opowiadać o Krzysztofie Baczyńskim z osobistej perspektywy: Muzeum Literatury od dawna jest domem Poety. Legendarna wystawa Baczyński, zorganizowana w 1984 roku, zapoczątkowała kolekcję poety w zbiorach muzealnych – opiekujemy się rękopisami, pracami plastycznymi, bezcennym zbiorem fotografii Krzysztofa i jego bliskich, pamiątkami, często bardzo osobistymi. Spuścizna Baczyńskiego spoczywa obok rękopisów Ewy Pohoskiej, Tadeusza Borowskiego, Gajcego, Stroińskiego, Trzebińskiego, Wojciecha Mencla, obok archiwum przyjaciela – Jerzego Kamila Weintrauba. Mówią do nas jednym głosem.

Krzysztof Kamil Baczyński, Rodzicom
czyta: Halina Łabonarska

TOP
Skip to content