O Barbaro, o Barbaro…
Któraś była muzyki deszczem, a przejrzysta jak świt i płomień, daj nam usta jak obłoki niebieskie, które czyste – pod toczącym się gromem. Która ziemi się uczyłaś przy Bogu, w której ziemia jak niebo się stała, daj nam z ognia twego pas i ostrogi, ale włóż je na człowiecze ciała. Któraś serce jak morze rozdarła w synu ziemi i synu nieba, o, naucz matki nasze, jak cierpieć trzeba. Która jesteś jak nad czarnym lasem blask – pogody słonecznej kościół, nagnij pochmurną broń naszą, gdy zaczniemy walczyć miłością. 21 III 44 r.
W tej porze zmierzchu woda i światło tworzą postaci wiotkie i czyste ciszy jezioro, po którym spływa, jakby po nici, obłoku listek. […] Moje rośliny! pod powiekami, ledwo je zamknę, nim się uchylą, oddech zdobędę, spojrzę za wami, związane z ziemią piękne motyle. […]
Poeta był już wówczas mocno zaangażowany w działalność konspiracyjną Grup Szturmowych. Kiedy w czerwcu 1943 roku otrzymał przydział do batalionu „Zośka”, od lipca sekcyjny w II plutonie „Alek” 2. kompanii „Rudy” w stopniu starszego strzelca pod pseudonimem „Krzysztof”, następnie „Zieliński” – jak wspominał Zbigniew Wasilewski – „sam dobijał się na pierwszą linię: do dywersji”. Dowódca Krzysztofa, Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański”, podkreślał: „Krzysztof był zadowolony, że będzie w oddziale harcerskim, walczącym od dawna z bronią w ręku. Jego delikatność, braterskie, pełne wyrozumienia podejście do chłopców z sekcji, spowodowało, że polubili go z miejsca, np. wystarczyło, że Krzysztof powiedział: »Przez trzy dni mamy obserwować dom żandarmerii, znajdujący się na rogu Al. Ujazdowskich i Piusa, służba od godz. 6 do 19«, aby każdy z nich opuszczał pracę, wydarzenie rodzinne, żeby godzinami obserwować i zapisywać numer, obsadę, godzinę wyjazdu i przyjazdu każdego samochodu, zmianę warty”.
Miał dużo pracy w oddziale: wyszkolenie bojowe, kurs sanitarny, wielkiej dywersji, zbiórki z sekcją, odprawy drużyny, ciągłe rozpoznania. Brał udział w akcjach ulicznych – rozbrajanie Niemców, ochrona ludności cywilnej w ulicznych egzekucjach jesienią 1943. Poeta chciał być wyszkolonym żołnierzem: jesienią 1943 rozpoczął naukę w konspiracyjnej Szkole Podchorążych „Agricola”. Wykłady odbywały się w mieszkaniu Baczyńskich przy Hołówki; pod podłogą pokoju, w którym spotykali się elewowie, znajdowała się skrytka z bronią, o której wiedzieli tylko Krzysztof i jego dowódca oraz Basia. Deczkowskiemu utkwiły w pamięci słowa, jakie wypowiedziała do swego ojca, który stał się przypadkowo świadkiem czyszczenia broni w ich domu: „Przecież to musi być gdzieś schowane, dlaczego ma być w innym mieszkaniu, a nie w naszym?”. Podczas nieobecności Krzysztofa ze spokojem wydawała broń ze skrytki, przenosiła meldunki, gdy był zajęty inną pracą; tak jak on była lubiana przez całą drużynę; piosenka żołnierska o Barbarze z tekstem Krzysztofa była najczęściej śpiewana w „Bazie leśnej” – ćwiczeniach szkoleniowych w maju–czerwcu 1944 w lasach koło Wyszkowa. Dowódca wspominał: „siedzieli wokół ogniska, śpiewając, a Krzysztof – w czerwonym świetle płomieni, stojąc z kawałkiem gałęzi w dłoni – dyrygował”:
O Barbaro, o Barbaro, wśród swych panien wodzisz rej, chodźże z nami, ze swą wiarą, w boje do dalekich kniej. Na śniadanie będziem jeść, o Barbaro, wody dzban i kulek sześć, o Barbaro, a na obiad wiatru łyk, o Barbaro. Lecz kupa kamieni w szynkę się zamieni, kiedy z nami będziesz ty. O Barbaro, o Barbaro, wkoło ciebie chłopców rój, lecz ty pójdziesz z naszą wiarą, w naszych sercach pójdziesz w bój. […]
W czasie tych ćwiczeń oddział trafił na Niemców, Krzysztof razem z trzema kolegami z patrolu został odcięty. Po całonocnym błądzeniu, przedzieraniu się przez niemiecką obławę, dotarli do leśniczówki, w której przeczekali noc. Niebawem Baczyński napisze jeden z ostatnich wierszy, Z lasu:
[…] Żołnierze smukli. Twarzyczki jasne, a moce ciemne trą się i gniotą, lądy się łamią, sypie się złoto i chyba pancerz ziemi za ciasny pęka, rozsadza i grzmi, i grzmi. Twarzyczki jasne! na widnokręgach armie jak cęgi gną się i kruszą. O moi chłopcy, jakże nam światy odkupić jedną rozdartą duszą? Kochać, a to się wydaje mało, ginąć – to słabość tylko wyzwolić, bo nie nadąża chłopięce ciało, a ciemność stoi i grzmi, i grzmi. Las nocą rośnie. Otchłań otwiera usta ogromne, chłonie i ssie. To tak jak dziecko kiedy umiera i tak jak ojciec, który żyć musi. Przeszli, przepadli: dym tylko dusi i krzyk wysoki we mgle, we mgle. 27 VI 44 r.
W kwietniu 1944 roku Krzysztof uczestniczył w akcji wykolejenia pociągu niemieckiego na odcinku Tłuszcz–Urle; w relacji jego dowódcy jest frapujący fragment: „Zajmujemy stanowisko po drugiej stronie toru, na skraju lasu. […] Byłem zadowolony, że »rzucam« z Krzysztofem, będzie na pewno opanowany i dokładny jak zawsze. […] Krzysztof był bardzo spokojny, nie widać było po nim śladu zdenerwowania czy podniecenia. W przerwach rozmowy kilkakrotnie spoglądał w kierunku, skąd miał nadjechać pociąg i wówczas stawał się głęboko skupiony, jak gdyby o czymś zadumany. Nie wiem, czy myślał o Bogu, matce czy żonie, czy też o krwawym widowisku, jakie za chwilę miało się odbyć przed nami”. Po wykolejeniu pociągu, na rozkaz: „Z granatami naprzód!” – „Krzysztof zerwał się pierwszy. Pamiętam dokładnie, jak biegł w stronę pociągu. Na tle nieba widziałem, jak robił zamach i rzut…”.
Na kilka dni przed wybuchem Powstania, 25 lipca 1944, w ostatnim liście do matki, przebywającej w Aninie, pisał:
Chciałem kilka razy do Ciebie jechać, ale za każdym razem wypadały mi te moje sprawy i to tak, że rozbijały mi dzień na kawałki. […] Wyobraź sobie ile pracy! […] Tramwaje prawie nie chodzą. Całymi godzinami stoją i przepuszczają wojska, więc już wszędzie na dodatek chodzę piechotą. Bo jeśli już jest tramwaj, to nawet ja nie mam się gdzie przyczepić. […]
Nie martw się niczym. Jakoś sobie damy radę, jak to zawsze nam się uda. Wiesz, że nam się nic nie stanie, zawsze wyleziemy obronną ręką.
Zresztą za tydzień najdalej (tak myślę) uda nam się skomunikować. Mieszkanie będzie dla nas na pewno u rodziców Basi, a Ty przyjedziesz i wszystko będzie „klawo”. Pomyśl, że to wszystko są głupstwa wobec tego co się dzieje z narodem, państwem, ze światem, pomyśl, że są gorsze nieszczęścia, zupełnie potworne, a przecież między nami nic się nie zmienia, niezależnie od sytuacji.
Tymczasem bądź spokojna o mnie, na pewno nic mi nie będzie. […]
Całuję Cię mocno, Twój Syn.
Krzysztof Kamil Baczyński, Z lasu
czyta: Halina Łabonarska