Logo Muzeum Literatury

Na imię mi było Krzysztof

Chwila bez imienia

Smutny, jaki smutny człowiek uśpiony w zdarzeniach,
w zdarzeniach prawdziwych.
Jakbyś kreślił kółko na piasku, a w dębów cienie
jak w rzeczywiste zamki kolorowe powprawiał szyby.
                
Tak sobie nieroztropnie – niby przypominasz 
dziecięce twierdze z piasku.
Uwierzyć łatwo: żyjesz tam,
a teraz śnisz tylko
oślepiający sen piorunów, krzywdy i blasku.
                
Jakże spokojnie, 
               choć upłynął dwudziesty rok,
nie wierzyć w rzeki ognia, przez wiatr unoszonych ludzi,
tonąc po brzegi spojrzenia w rzeczywistość.
                
Ale ja się obudzę, ale ja się obudzę.  


            

luty 41 r.


Lunatyk, wędrujący po czarnym niebie wśród planet, ryby, komety i ośmiornicy

K. K. Baczyński, Lunatyk, 1940, Biblioteka Narodowa, Polona


Mężczyzna w pelerynie i kapeluszu na drodze, na którą pada cień 3 drzew. Na niebie księżyc w pełni

Rysunek bez tytułu, Biblioteka Narodowa, Polona


Mężczyzna, leżący na ziemi wśród kamieni, obok jego kapelusz, na murze cień leżącego

Rysunek bez tytułu, Biblioteka Narodowa, Polona

Na szarym tle czarnym tuszem napis i rysunek: martwa natura z karafką i owocami i obraz w ramie

K. K. Baczyński, Historia malarstwa, 1940, Biblioteka Narodowa, Polona

Mężczyzna w żółtym podkoszulku, walący młotem w trzymany długi przedmiot. Poniżej napis wersalikami

Projekt szyldu „Narzędzia i wyroby metalowe” autorstwa Baczyńskiego, Biblioteka Narodowa, Polona

Kiedy wojna przekreśliła plany studiów na wydziale grafiki w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Krzysztof Baczyński rozpoczął naukę w Miejskiej Szkole Sztuk Zdobniczych i Malarstwa, namiastki ASP. Szukając sposobów na przeżycie – szklił okna, malował szyldy, nawet pracował u węglarza na Czerniakowie. Jak pisał Wiesław Budzyński: „prawie przestał pisać wiersze! Za to rysuje. Rysuje człowieka w obliczu śmiertelnego zagrożenia, wciśniętego w kąt historii, błądzącego w ciemnym labiryncie miasta”. Obok wielu niedatowanych rysunków powstały wtedy znane ekspresjonistyczne prace – Labirynt miasta (maj 1940) i Pokolenie, w których wyrazi motywy powtórzone później w poezji.


Mężczyzna, leżący na brzuchu,  na podłodze, z rozłożonymi rękami, w głębi lampa i rozrzucone kwiaty

Rysunek bez tytułu, Biblioteka Narodowa, Polona


Mężczyzna, leżący na ziemi, na kamieniach

Człowiek, rysunek poety z pierwszego okresu wojny, Biblioteka Narodowa, Polona


Czterej mężczyźni patrzą na wisielca na pętli zawieszonej na gwoździu wbitym w mur

Rysunek bez tytułu, Biblioteka Narodowa, Polona


Pięciu mężczyzn w płaszczach; stoją gniewni pod księżycem owiniętym sznurem, opadającym na ziemię

Rysunek bez tytułu, Biblioteka Narodowa, Polona

Ciemne, miłosne kołysanki i elegie o „przeżywaniu łagodności i dobroci” (tak komentował Poemat o Chrystusie dziecięcym) z pierwszego roku wojny stopniowo ustępują miejsca utworom wyrażającym „porażenie okupacyjne” – „na podobieństwo wód zaskórnych, które przesączają się każdą szczeliną”, jak to określił pierwszy wrażliwy interpretator poezji Baczyńskiego, Kazimierz Wyka. Już poemat Serce jak obłok (sierpień 1941), wysoko ceniony przez samego autora („to najczystszy mój rękopis i największe, jak do teraz, osiągnięcie poetyckie” – pisał w październiku 1941 r. w Przypiskach), utrzymana w mitologizującej scenerii historia bohatera – Tytana, otwiera „porażający” obraz:


maszynopis na szarozielonym papierze, odręczna dedykacja czarnym atramentem i tytuł zieloną farbą

Serce jak obłok – początek poematu z odręczną dedykacją: „Najdroższej Matce poświęcam. Krzysztof, dn. 30 sierpnia 1941”

same mary tylko i skrzydła nawałnic.
Takie noce się karmi
przez wiatr oderwaną ręką.
Takie noce dymią padliną – 
gnijącym runem obłoków;
błądzący po nich giną
w lęku i mroku.
Takie noce rodzą tylko zwierzęta:
konie bez głów i koty ziejące płomieniem,
i płynie w nich ziemia przeklęta
głuchym strumieniem.
Jakże te noce przemógł,
które rosną jak trupi obrzęk
i jak ryby duszą się niemo?
Jakże w nich zrodził się olbrzym?
            


Żółto-czerwona ryba skierowana łbem do dołu, obok bąbelki. Tło podzielone na trzy

Kompozycja z rybą, ok. 1938, ołówek, pastel, papier, 24,3 × 33,2 cm

Kiedy „spełnia się brzemię kataklicznych nocy”, następuje przebudzenie – poeta zapisuje surową prawdę autentycznego przeżycia:

            Oto jest chwila bez imienia:
            drzwi się wydęły i zgasły.
            Nie odróżnisz postaci w cieniach,
            w huku jak w ogniu jasnym.
            
            Wtedy krzyk krótki zza ściany;
            wtedy w podłogę – skałą
            i ciemność płynie jak z rany,
            i w łoskot wozu – ciało.
            
            Oto jest chwila bez imienia
            wypalona w czasie jak w hymnie.
            Nitką krwi jak struną – za wozem
            wypisuje na bruku swe imię.

                                        listopad, 15 XI 41 r.
            
            


Postać mężczyzny, patrzącego na bezlistne drzewo, widoczne na tle księżyca w pełni

Rysunek tuszem Baczyńskiego, wklejony do notesu z wierszami J. K. Weintrauba

 

Dzień wcześniej Krzysztof napisał jasną Przypowieść o Boskim dziele stworzenia – doskonałej i celnej przyrody, pośród której tylko jeden – marny i niedoskonały twór, opuszczony przez Boga – „błądzi wśród grozy człowiek ciemny jak ziemia”. Przypowieść, Serce jak obłok oraz Śnieg z podtytułem Wiersze wybrane r. 1941 poeta zapisze w formie rękopiśmiennych tomików, pięknie ilustrowanych i opatrzonych czułymi dedykacjami jako podarki dla matki. W tym ostatnim zbiorze, podarku wigilijnym, 24 XII 1941, pośród wierszy – tytułowego Śniegu (Bóg jest śniegiem, on ziemię połączy z niebem na kształt liści milczących), Z psem, Magia, Kulig, Krzyż, Starość, znalazła się kolejna przypowieść – utwór Z szopką:

        […]
        Anioł biały szopkę niósł.
        
        Zamknąć tak – to ironicznie – 
        w daszek gwiazdom pobielany
        płomień wieków i człowieka
        w tekturowe cztery ściany.
        […]
        
        Anioł biały szopkę niósł.
        
        Aż na grudzie stopą lekką
        stanął niby mgłą i skałą
        i koślawe, głodem ścięte
        ujrzał w grudę wbite – ciało,
        żeber czarnych łuki spięte,
        poskręcane rydle rąk,
        brzuch jak bęben życia – wzdęty,
        brzuch zsiniały, brzuch jak tłok,
        i zawrócił. W nieba plusk
        poczerniałą szopkę niósł.
        


tekst czarnym atramentem w kremowej okładce; ozdobne inicjał i tytuł, żółto-zielony rysunek jelonków

Przypowieść, rękopis z dedykacją: „Matce – Krzysztof Baczyński, dn. 14 XI 1941 r.” i ilustracją poety


na okładce z szarego papieru tytuł odręcznie zieloną farbą i widok gór z chmurami w kolorze białym

Serce jak obłok, tomik wykonany przez poetę i dedykowany matce, okładka z ilustracją autora


na kremowym papierze szary kartonik z odręcznym białym tytułem i rysunkiem ośnieżonego drzewa

Śnieg, tomik rękopiśmienny wykonany dla Stefanii Baczyńskiej, okładka z ilustracją poety


tekst atramentem na szaroniebieskim papierze

Tytułowy wiersz z tomiku Śnieg, 8 XII 1941


tekst atramentem na szaroniebieskim papierze

Wiersz Krzyż z tomiku Śnieg, 25 XI 1941

Bożonarodzeniowa tradycja, tak żywa zwłaszcza w polskiej tradycji, w zderzeniu z okrutną rzeczywistością odsłania swoją umowność. „Zakłócenie obrzędu”, porządku, będzie jedną z odsłon „wadzenia się” z Bogiem w liryce Baczyńskiego. Motywy religijne nie mają tu tylko charakteru kulturowego; nie są jedynie wyrazem hołdu składanego matce, jak to widzieli niektórzy, dowodząc nawet, iż Krzysztof pisał wiersze religijne, aby jej sprawić przyjemność. Często pisane z myślą o matce, jej dedykowane (w dedykacji Wigilii dodaje nawet: „ten nasz »wspólny« wiersz”) wyrażają religijność wtopioną w jego osobowość poetycką; dylematy wiary/niewiary – „czekam Boga, który nigdy nie powraca” (Co jest we mnie), „nie woła żaden głos” (Pieśń o ciemności) – wyznaczają drogę poszukiwania, potrzebę dialogu z Bogiem, zwłaszcza w obliczu przerażającej i porażającej rzeczywistości: „Boże mój. Ja przed Tobą / ołtarz ciała rozdarty. / Ja – jednym sumieniem rodzony, / dymię tysiącem martwych” (Psalm 4). W grudniu 1941 powstał cykl złożony z czterech psalmów; poeta pisał o nich: „powstały z głębokiej konieczności wewnętrznej, z poczucia bezgranicznej słabości czynów i uzależnienia od ciała, które zawala drogę do wszystkich pragnień prawdy i właściwego szczęścia – dobrej siły” (Przypiski bibliograficzne). Psalm 2 o krzyżu w podarowanym matce tomiku 3 Psalmy miał dla niego szczególne znaczenie – powtórzył go w tomiku Śnieg, także dedykowanym Stefanii Baczyńskiej.

          Nie nadaremnie jest ten krzyż, 
          który przykuwa trzepot rąk.
          Posłuchaj tylko: czas jak mysz
          podgryza rozłożysty dąb.
          […]
          On w miłość, w roli skowyt psi,
          on się wyciosa z ciszy snu;
          jest u każdego progu dni;
          jest, jakbyś ziemię w sercu niósł.
          
          I nie daremny, bo gdy w lustro łez – 
          – jak w lustro nieba – śmiercią spojrzysz,
          zobaczysz, powiesz: otom jest,
          którym się krzyżem w Bogu drążył. 
          


W centrum siedząca kobieta, trzymająca przy piersi dziecko; dookoła ciemne sylwetki ludzi

Scena w ruinach (Madonna z Dzieciątkiem), 1939–1944, tusz, gwasz, papier, 21,1 × 17,2 cm


okładka z grafitowego kartonu z naklejonym tytułem z wyciętych: żółtej cyfry i liter na żółtym tle

Krzysztof Kamil Baczyński, 3 Psalmy, tomik rękopiśmienny z grudnia 1941, wykonany przez poetę i dedykowany matce, Stefanii Baczyńskiej, okładka


podtytuł i dedykacja na wewnętrznej stronie okładki, tekst atramentem na szaroniebieskim papierze

Podtytuł tomiku Śnieg: „Wiersze wybrane. R.1941” i dedykacja „Ukochanej Matce dn. 24 XII 1941r. Krzysztof Baczyński”; wiersz Psalm 2 o krzyżu, 15 XII 1941

Przebudzenie i dojrzewanie do historii autora Pokolenia („Tak się dorasta do trumny, / jakeśmy w czasie dorośli”) jesienią 1941 roku, w Psalmach ujawniło się w podstawowym wymiarze dojrzałości – zgodzie na cierpienie, świadomym wyborze tej drogi. Cierpienie staje się słowem otwierającym najgłębsze sensy poezji Baczyńskiego. I nierozerwalnie z nim związana – miłość, także ta najbardziej osobista i intymna. Tomik z poematem Serce jak obłok, podarowany w sierpniu 1941 roku Stefanii Baczyńskiej, będzie miał jeszcze jedną „rękopiśmienną” edycję. W 1943 roku Krzysztof obdaruje albumem z tym utworem żonę, Barbarę.

Poeta poznaje Basię Drapczyńską późną jesienią 1941 roku.

Krzysztof Kamil Baczyński, Przypowieść
czyta: Halina Łabonarska

TOP
Skip to content