Domek w ciemnościach nocy
Ciemna miłość
Leżymy w łożu mrocznym jak na dnie strumienia
wyschłego. Włosy długie, poplątane wioną,
rozdzielają się, łączą jak smugi cierpienia
i niosą się jak ścieżki ku dalekim stronom.
Tu u nas zła tarnina rośnie tak po brzegu,
biała czasem, a czasem jest jak rozpacz dłoni,
i armie ciężko dzwonią jak wykute w śniegu,
w księżycach jasnych sunąc. Krzyk, parskanie koni
i czołgów ryk podziemny – jakby wydzierały
dusz trzepot nieostrożnie pobratany z ciałem.
Więc nasze ciała długie, splecione jak palce
w nocnym konaniu cierpną i wiatr nam na twarze
niesie płatki tarniny odstrzelone w walce,
i leżą tak jak piętna pośmiertne, na miłość
strącone, aby wspomnieć, że się nic nie śniło,
bo oczy były otwarte i w śnie.
I źródła są w powietrzu, i czujemy je –
to są pociski krwi, co jeszcze trysną,
i łkania są w powietrzu – metalowy jęk,
który się w ogniu spełnia ulewą ziarnistą.
I boleść, którą kiedyś nazwiemy ojczyzną,
co teraz jest jak dziecko, które nam we śnie
umiera. Jeszcze oddech jego z ziemi drży,
bo to był mej miłości pierworodny syn.
A potem długa noc. I zrywam się z ciemności
bez zbroi, nagi, taki, jakim z ziemi wstał,
rozpleść łodygi naszych nie spełnionych ciał
i być żołnierzem nocnym wiary bez litości.
I nim odejdę jeszcze, nim się broń rozpali,
widzę, jak się ten obłok twego ciała żali.
[…]
3 V 1943
„Erotyki Baczyńskiego powstawały oddzielone tylko o włos, tylko o mgnienie oka od poezji zaplątanej w historię, podniosłej i ciemnej” – pisał o miłosnych lirykach autora Ciemnej miłości Kazimierz Wyka. W okupacyjną noc, jeszcze przed ślubem z Basią, powstaje baśniowa idylla jedności i harmonii absolutnej, wywiedzionej z miłości osobistej – w poemacie Wesele poety:
Dom jest jasny, zbudowany z blasku,
[…] i ma ściany jakby z roślin i światła
i z jeziora pułap czy zwierciadła,
[…] Tam się wiedzie miłość wszechstworzeniu
jak łodyga różowego zioła,
która rośnie w takim zamyśleniu,
że podobna jest sklepieniu kościoła
w stylu ptaków, a te wkoło licząc
krople głosu – są harfą słowiczą.
Wesele poety, część Dom poety (17–18 I 1942)
Domek w ciemnościach nocy – tak zatytułowany ekslibris Baczyńskich autorstwa poety był zapowiedzią budowania zamkniętej, intymnej przestrzeni miłości, z dala – nawet jeśli tylko o „mgnienie oka” – od koszmaru otaczającej rzeczywistości. Wszyscy, którzy bywali w domu przy Hołówki 3, podkreślali wzajemne oddanie i niezwykłą bliskość Krzysztofa i Basi. Wyjątkowo piękny obraz zawiera wspomnienie przyjaciela, Marcina Czerwińskiego, który przez pewien czas u nich mieszkał: „Prócz mnie chroniła się tam bardzo piękna i urokliwa pani, tułająca się po Warszawie od czasu opuszczenia getta. […] Było nam dobrze we czwórkę. Gotowaliśmy dość osobliwe potrawy, Krzysztof śpiewał piosenki ludowe, do których dorabiał własne, czasem nieprzyzwoite słowa. […] Kulminacja tego szczęśliwego okresu przypadła na dzień wielkiej łapanki […]. Zdołaliśmy się przemknąć bez złych spotkań i bez szwanku. […] Wybuch rozpasanej radości nastąpił, gdy okazało się, że gdzieś po drodze, nie bardzo wiedząc, co robi, w mechanicznym odruchu, Basia kupiła poziomki […], żaden sukces, żadne spełnione pożądanie nie przyniosły mi nigdy potem takiej radości, takiego triumfu i takiego przeżycia wolności jak uczta, którą wyprawiliśmy wówczas, dysponując jako daniem głównym i niemal jedynym – koglem-moglem z poziomkami”.
Basia – ukochana – kobieta w miłosnych wierszach Baczyńskiego jest idealizowana, gdyż to ona jest źródłem olśnienia światem, otwiera drogę do piękna i harmonii natury, wbrew chaosowi historii. W ofiarowanym żonie w rocznicę ślubu, 3 czerwca 1943 roku, tomiku Serce jak obłok, poeta umieścił tajemnicze motywy, obrazki utrzymane w niebieskiej tonacji, onirycznym nastroju; pośród różnych przedstawień – promieniująca światłem naga kobieta z łanią, tańczące na łące dziewczyny – „wesele poety”?
Wyobraźnia i miłość są źródłem obrazów czystych, jasnych, jak w zjawiskowych Wróblach (2 I 43): „Na wyciągnięcie ręki / mam czystość ich, puszystość, / jakbym dotykał ciebie / gałęzią ich – wielolistną”. „Domek w ciemnościach nocy” jest azylem, źródłem spokoju i bezpieczeństwa: „Ciepła ciemność na ramionach się oprze, / jest dobrotliwym zwierzęciem milczenia, / ogromna i powolna. Jest cicho. Tak dobrze. / Słychać, jak się zabliźnia stratowana ziemia” (Z nocy, wrzesień 42). Wróble kończą się jednak frazą: „Ziemio przez nas zabita, / rzeszą twych ptaków czystych / módl się za nami!”, zaś „ciepła ciemność”, niosąca „sen wiary, sen miłości” w „oplocie ramion” – „jak zwierzę ma na szyi ranę”.
Cień wojny obecny był w piosenkach i kołysankach Krzysztofa już w „czasie Anny”. W wierszach dla Barbary dialog miłości i śmierci to przestrzeń dojrzałej refleksji. Już w samej istocie: „w sprawach miłości u Baczyńskiego – jak pisał Wyka – w sposób zdumiewający, zgoła niespotykany w jego wieku, kojarzył się takt, subtelne ich dotknięcie ze spokojną i męską powagą”.
Ukochana jest darem: „tak pół mnie, a pół Bogu”, często łączona z motywem ptaków – czystością i sferą niebios, prowadzi mężczyznę w inne wymiary. W Miłości, którą otwierają frazy niczym z Pieśni nad pieśniami: „O nieba płynnych pogód, / o ptaki, o natchnienia”:
Twych kroków korowody […]
twe odbicia u wody […]
i twój śmiech i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
Jak ramionami – głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.
Wobec narastającej grozy doznanie absolutnej jedności daje wyzwolenie od koszmaru tylko na chwilę. W Ciemnej miłości „łoże mroczne” nie zapewnia spokoju, a „płatki tarniny odstrzelone w walce” nie chronią. W maju i czerwcu 1943 roku powstają wzruszające erotyki i wiersze, które tworzą rozpisany na głosy niezwykły poetycki zapis, w którym na przekór sile zniszczenia, świadomości tej siły, poeta utrwalał samego siebie: swoje pragnienia, niepokoje, decyzje, wybory. Po Ciemnej miłości pisze Dzieło dla rąk („Kiedy się w ludziach miłość śmiercią stała / i runął na nas grzmiąc ognisty strop, / błogosławieni ci, co im za mała / była ta trwoga dla serc i dla rąk ”), Dwie miłości i Różę świata. Wreszcie liryczne arcydzieło, utwór tytułowany od incipitu – Niebo złote ci otworzę, w którym szczęście wymarzone w Weselu poety jest tylko obietnicą; to w ukochanej szuka ratunku, niczym baśniowy Kaj: „Jeno wyjmij mi z tych oczu / szkło bolesne – obraz dni, / które czaszki białe toczy / przez płonące łąki krwi”. W Śpiewie do snu wyznaje ukochanej:
Nie dałem ci jabłoni ziemskiej, co sytość niesie, wyrosłem ja na chmurach jak dzika jabłoń w lesie. Ale mam źródło w sercu srebrne jak żywy pieniądz, unieś się we śnie, spojrzyj w lustro jego nad ziemią. Nie szukaj mnie w słabości, źródła mego nie mijaj, nie umiera w nim ciało, dusza wieczność w nim żyje.
Poeta ocala w tych pięknych lirykach swój świat wartości, piękna, prawdy i dobra, miłość intymną i miłość „wszechstworzeniu”, w którym się zawiera najbliższa ziemia, ojczyzna, ludzie dzielący wspólny los, wreszcie – wierność samemu sobie.
Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało,
które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie,
skrzypiec ma smutek i roślin śpiewanie.
Więc pokochałeś je. Jak ruczaj sobie
przed oczy stawiasz, aby twarze obie:
i ta odbita, i twoja prawdziwa,
były jak jeden ruch, co poukrywa
ziemię jak pożar i niebo jak jaśmin,
na które jedno serce jest małe i ciasne.
I pokochałeś jeszcze ziemię grozy
z ognistym śladem wielkich kroków bożych,
ziemię, gdzie bracia popieleją z tobą,
gdzie śmierć i wielkość jak dwa gromy obok
stoją u skroni i skrzydłami biją
tym, co umarli, i tym, którzy żyją.
[…]
I kiedy z szablą rozpaloną stoisz
u huraganów ostatniego boju,
i kiedy broń jak życie w dłoni ważysz,
a nie masz łzy na sercu i na twarzy,
gdy rzucasz ciało jak puchy świetliste,
wiotkie jak śpiew, a z nim odbicie czyste,
by mieć twarz jedną nie odbitą w ciszy,
napiętnowaną śmierci czarnym krzyżem,
myślisz że z Boga musi być ta miłość,
dla której młodość w grobie się prześniło.
22 V 1943
Krzysztof Kamil Baczyński, *** (Niebo złote ci otworzę)
czyta: Halina Łabonarska














