Logo Muzeum Literatury

Na imię mi było Krzysztof

Sublokatorzy przyszłości

Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj u głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
[…]
Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,
to krew ta sama spod kity czy hełmu.
[…]
Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.
[…]
Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni.
            

Doświadczenie Września 1939 było dla Krzysztofa Baczyńskiego źródłem gorzkiej refleksji historiozoficznej, przeświadczenia o bezlitosnej regularności i powtarzalności pochodu śmierci i zniszczenia. Tę dojrzałą myśl wyrazi wprawdzie dopiero z perspektywy – wiersz Historia datowany jest na 8 marca 1942, ale już w początkach wojny znaki bolesnego dorastania w czasie, świata „kalekiego”, pojawiają się w wielu wierszach, także w kontekstach łagodnych, miłosnych kołysanek: „Płyniemy, nie ma portów, nie ma dla nas kolchid” (Zła kołysanka); „Jak wtedy jest nas wszędzie troje, / ja i ty, ja i ty, // Wydęte uciekają dni i obłoki spłoszone jak ryby / w ten nasz bolesny, pierwszy wrzesień” (Wiatr); „Kołyszemy się, kołyszemy / wmurowani w pejzaż szubienic” (Ballada o wisielcach) – wszystkie powstały we wrześniu 1940. Rok wcześniej poeta – według ustaleń jego biografa, Wiesława Budzyńskiego – wyszedł z Warszawy z grupą komunizującej młodzieży (gdzieś w połowie września, po apelu pułkownika Romana Umiastowskiego, wzywającego mężczyzn i młodzież do opuszczenia miasta).

Poglądy ojca – socjalisty – miały duży wpływ na postawę Krzysztofa, członka tajnej lewicowej organizacji młodzieżowej „Spartakus”, autora młodzieńczego poematu Bunt (Ucieczka na Wezuwiusz), którego bohaterem jest legendarny gladiator, przywódca powstania niewolników w starożytnym Rzymie. Wsłuchajmy się w słowa kolegi poety, Marcina Czerwińskiego: „Jego »socjalizowanie« była to sprawa nie tyle wynikająca z buntu, ile z przeżytej osobiście i akceptowanej tradycji rodzinnej. […] Wydaje mi się, że lewicowość Krzysztofa była przyswojoną częścią jego »ładu serca«”. Prawdopodobnie we wrześniu 1939 szedł w stronę Lwowa, do rodzinnego miasta ojca.

Mężczyzna stojący pod zgiętym, bezlistnym drzewem. Z prawej w tle płonący stos

Krzysztof Baczyński, Powrót, prawdopodobnie październik 1939, Biblioteka Narodowa, Polona

Kiedy zabolą nas nogi tysiącem drzew,
pójdziemy dalej księżycem – przez słup oporu – postój,
gdy noc jak pręt leszczynowy gwiazdami się gnie
w niebo prosto.

Drogi pętlami udusiły las.
Hukiem oczy zmęczone drogę przenoszą w uśpienie.
Kilometr każdy – w serce głaz.
Spoza
brzęczą kroki – kilometrowe kamienie.
A w wydmach ciężej wiatru
śmierć swoją mówią mi w usta gwiazd konających szerszenie
i znów 
z dróg lasy spływają jak z rynien
w okrzyki lip cichsze od żalu

        

– pisał w październiku 1939 roku w Drogach nocnych, doświadczywszy „czerwonej zarazy” po 17 września; utwór powstał w czasie wędrówki ewakuacyjnej. Tej jesieni odsunął się od „Spartakusa”, kierując się swoim „ładem serca”.

W dramatycznym, wojennym wchodzeniu w dorosłość towarzyszyła poecie Anna Żelazny. Ich wakacyjna przyjaźń na Šolcie w 1937 roku, po spotkaniu wiosną 1939 roku w Rabce (według zachowanych świadectw), przerodziła się w wielkie uczucie; doszło nawet do zaręczyn, zerwanych latem wobec zdecydowanego sprzeciwu matek narzeczonych. Z początków okupacji pochodzi nigdy niepublikowany wiersz Krzysztofa – odtworzony z pamięci przez Annę (po mężu Morawską), przesłany w liście jej przyjaciółki do kuzynki i edytorki utworów poety, Anieli Kmity-Piorunowej:

            Śniły nam się gospody magiczne
            w przymrużonych spojrzeniach brygantyn,
            lazulitowe nieba podróży.
            Po nocach jaskrawo pachniały goździki
            życiem i amarantem,
            a z uchylonych dłoni planet niepokój wróżył…
            Kiedy nagle – młodość
            tragiczna jak strzał w pusty pokój.
        

Piękna, delikatna Anna była źródłem wielu wierszy – Poemat o Chrystusie dziecięcym (ukończony 1 listopada 1940) Krzysztof dedykuje: „Matce i Annie – dwu najpiękniejszym chrześcijankom”. Zapewne też w „czasie Anny” powstają jego pierwsze rysunki z motywem łani jako uosobienia piękna, wdzięku, lekkości, będącego także obrazem pobożności, łączącym zmysłowość z duchowością. Pisane we wrześniu 1940 (po wyprawie latem do Jasła, opisanej w autobiograficznym opowiadaniu bez tytułu, inc. „Pociąg stanął nagle…”) ciemne erotyki – Piosenka (Upływa lęku biały jeleń), Zła kołysanka – są wyrazem miłosnego dramatu, spointowanego w Autobiografii: „Czekałem na piękny zodiak, / czekałem na ciebie, Anno, / czekałem nad czarną melodią, / aż osiadało rano / mlecznymi łzami na szybach. / [….] / Tych nocy było za wiele, / gdy z sercem na cięciwie / czekałem na wystrzał pusty, / ażem się wreszcie przeląkł / własnego odbicia w lustrze, / bo było wklęsłe i krzywe. / Tak się nie kocha, jakby / kto zabijaniem kochał”.

Dziewczyna około 20 lat, widoczna do pasa w ujęciu ¾ w lewo, spojrzenie ku górze

Anna Żelazny, 1940

Ukazana tyłem, naga postać, klęcząca i obejmująca rękoma szyję stojącego jelenia, dookoła las

Postać obejmująca jelenia, niedatowany, olej, tektura, 17 × 23,8 cm


Pociąg, jadący drewnianym mostem, przecinającym po skosie dolną część obrazu, w tle szare budynki

Pejzaż miejski z pociągiem, niedatowany, pastel, papier, 19,9 × 26,4 cm

„Czekam na dworcach samotnych i pustych / licząc gasnące żarówki gwiazd. / Chodzę powoli, staję przed lustrem / obcych, sczerniałych pejzaży miast”, z Ballady o pociągu Krzysztofa Baczyńskiego, 6 X 1940

Sam poeta określi je w autorskich Przypiskach bibliograficznych jako „najbardziej subiektywne utwory”, pisane „w stanie stałego odrętwienia”, które – jak inne powstałe w tym okresie „tragizmu stężałego” wiersze – były „chwilami ucieczki i spokoju, były życiodajne, bo przyjmowały na mały moment tworzenia ciężar z ramion piszącego”. To utwory, które wejdą do debiutanckich tomików Baczyńskiego: Zamknięty echem i Dwie miłości, wydanych w 1940 roku w serii „Biblioteki Poetyckiej” Wydawnictwa Sublokatorów Przyszłości, pierwszego konspiracyjnego wydawnictwa, założonego przez poetę, z którym połączy Krzysztofa głęboka przyjaźń – Jerzego Kamila Weintrauba. Nazwa przedsięwzięcia świadczy, że na pewno łączyło ich poczucie humoru, co w sytuacji starszego kolegi (autora dwóch przedwojennych tomów wierszy: Próba powrotu, 1937 i Wrogi czas, 1939), który z racji żydowskiego pochodzenia musiał się ukrywać, zmieniać adresy, by końcu żyć w klatce czterech ścian, w całkowitym odosobnieniu (świadectwem jego wstrząsający Pamiętnik), wybrzmiewa szczególnymi emocjami w relacji żony, Joanny Weintraub-Krzyżanowskiej: „Krzysztof bywał u nas okresami często – potem znikał lub myśmy zacierali ślady, zmieniając miejsce zamieszkania, i znowu po pewnym czasie odnajdywaliśmy się. […] Co było w nim urzekającego – to czułe, dobre, piękne oczy. […] Pisali również krótkie etiudy prozą i potrafili przy tym, jeszcze wtedy, śmiać się serdecznie”.
W sierpniu 1941 roku Krzysztof razem z Danem odwiedził Weintraubów, mieszkających wówczas w Kierszku koło Klarysewa: „na wsi wędrujemy z psem przez las. Są to chwile spokojnej radości, pierwsze chyba od straszliwej wiosny 41 r.” (był wtedy w szpitalu) – tak skomentuje powstały wówczas i dedykowany ukochanemu jamnikowi wiersz Z psem: „Masz twarz obrosłą, masz twarz jak ogień / jeleni natchnionych przez grom. / Pędzą przed nami zdumione drogi / z obłoków, z liści, z wszystkich stron. / Las to także jest dno / pod powierzchnią zamkniętą wiatru. / Bije mórz magnetycznych batóg, / gdy w muzykę płyniemy i światło / jak dziecinny, grający bąk”.

tekst odbity na powielaczu, kremowy papier

Zła kołysanka z tomiku Dwie miłości, t. 13. „Biblioteki Poetyckiej” Wydawnictwa Sublokatorów Przyszłości, [Warszawa] 1939 [1940]

na szarym kartonie prostokątna różowa ramka. Na niej u góry: K.BACZYŃSKI, u dołu: ZAMKNIĘTY ECHEM

Okładka konspiracyjnego tomiku powielanego Zamknięty echem, t. 11. „Biblioteki Poetyckiej” Wydawnictwa Sublokatorów Przyszłości, [Warszawa] 1939 [1940]

tekst odbity na powielaczu, kremowy papier

Piosenka (Upływa lęku biały jeleń) z tomiku Dwie miłości, t. 13. „Biblioteki Poetyckiej” Wydawnictwa Sublokatorów Przyszłości, [Warszawa] 1939 [1940]

tekst odbity na powielaczu, kremowy papier

Miserere z tomiku Zamknięty echem, t. 11. „Biblioteki Poetyckiej” Wydawnictwa Sublokatorów Przyszłości, [Warszawa] 1939 [1940]

Popiersie mężczyzny, bokiem, z pochyloną głową; mały nos, wąsy, wysokie czoło z ciemną czupryną

Portret Jerzego Kamila Weintrauba, 1941, gwasz, akwarela, papier, 12,5 × 8,9 cm

Twarz mężczyzny około 20 lat w ujęciu ¾ w prawo, u góry z prawej fragment stempla

Jerzy Kamil Weintraub, 1939–1943

Dwaj młodzi mężczyźni w zimowych płaszczach na spacerze z psem. Ziemia pokryta śniegiem

Krzysztof Kamil Baczyński (z lewej) z Jerzym Kamilem Weintraubem i Danem, ok. 1942 


na jasnozielonej okładce tytuł i rysunek: mężczyzna w kapelusiku z piórkiem, z jamnikiem; globus

Krzysztof Kamil Baczyński, Cudowne przygody pana Pinzla rudego. Powieść fantastyczna, okładka zeszytu z rękopisem (brudnopis), z ilustracją poety

Kudłaty jamnik, stojący na chodniku. W tle widać budynki po drugiej stronie ulicy

Dan – pies Baczyńskich, ok. 1942

Rudobrązowy jamnik z lekko kręconą sierścią, ukazany bokiem na fotelu, opiera pysk na podłokietniku

Pies w fotelu, ok. 1938, akwarela, papier, 29 × 44,5 cm

W archiwum Jerzego Kamila Weintrauba zachowały się rękopisy Baczyńskiego – nieukończony tekst „powieści fantastycznej” Cudowne przygody pana Pinzla rudego, napisany w duchu Boobalka (niewątpliwie Dan był też sportretowany jako rudowłosy Hazdrubal, nieodłączny towarzysz pana Pinzla, na karcie tytułowej rękopisu); staranny czystopis wiersza O muzie oraz kilka rysunków Krzysztofa, będących właściwie ilustracjami do wierszy Weintrauba. „O muzie – pisany w okresie, kiedy pewne przeżycia obrazowe, przeżycia koszmaru ludzi zamkniętych w tym beznadziejnym okresie ciągłego lęku są wspólne z poetą J. K. W. […] Jest to ten sam okres, podobne przeżywanie w ujęciu zupełnie odmiennego talentu” – komentował ten czas w swojej poezji Baczyński.

Mężczyzna siedzący przed klawesynem, patrzący na lustro. Na górze napis: „on jednak podniósł wzrok…”

On jednak podniósł wzrok znad klawesynu, ekslibris, 1937–1942, tusz, papier, 8,3 × 7,3 cm

Mężczyzna siedzący przy stole, na który opuścił głowę. Podpis „A ON DO STOŁU PRZYKUTY…”

A on do stołu przykuty snem kamiennym jak klosz urny, ekslibris, 1941–1942, tusz, papier, 6 × 4 cm

Wyłaniający się z mroku pociąg, przy torach stoi postać w długim płaszczu, u góry podpis „LITWO…”

Litwo, ojczyzno moja, ekslibris, 1937–1942, tusz, papier, 6 × 4,5 cm

Już na początku 1940 roku Weintraub pisze Elegię nocy zimowej. Do Krzysztofa Baczyńskiego, która była odpowiedzią na trzecią z Elegii zimowych, gdzie młodszy poeta wołał: „Wróćcie mi dni dziecięce jak trąbę archanioła – / zbuduję wam okręt, który przewiezie na żywy brzeg!”. Ton liryki elegijnej wybrzmiewa wówczas w poezji obu twórców ze szczególną mocą. Przyjaciele prowadzili swoisty dialog poetycki, szczególnie intensywny jesienią 1941 roku, kiedy dedykują sobie wzajemnie wiersze, jak ten napisany w październiku, dla Jerzego Kamila, Jesienny spacer poetów:

            […]
            Szli po dudniącym moście kroków
            jak po krawędzi z kruchego szkła,
            pod zamyślonym grobem obłoków,
            po liściach jak po krwawych łzach.
            
            I mówił pierwszy: „Oto jest pieśń,
            która uderza w firmament powiek”.
            A drugi mówił: „Nie, to jest śmierć,
            którą przeczułem w zielonym słowie”.
            

Pejzaż z drzewami; wyżej napis: jesień przypomina pożary snów. Czy ten obrazek przypomina jesień?

Pejzaż jesienny, ok. 1941, akwarela, papier, 9,3 × 14,7 cm

na okładce autor, tytuł, data wersalikami w kolorze czarnym i szarym, rysunek – czerwony dzban

Publius Vergilius Maro, Sielanka pierwsza. Przekład Jerzego Kamila Weintrauba. Tomik rękopiśmienny, wykonany przez Krzysztofa Baczyńskiego dla przyjaciela, autora przekładu, w 1941 r., okładka

Zapewne wtedy Baczyński maluje Pejzaż jesienny z dedykacją: „Jesień przypomina pożary snów. Czy ten obrazek przypomina jesień? Krzysztof – Jerzemu”. Razem układają wiersze – Gawot i utwór o incipicie „Jesień to gwiazdy lecące z drzew…”, tak że po wojnie przez długi czas mylnie przypisywano Baczyńskiemu niektóre wiersze Weintrauba. Pośród nich – przekład Sielanki Wergiliusza. Własnoręcznie wykonany przez Baczyńskiego tomik rękopiśmienny, z wykaligrafowanym i artystycznie ozdobionym tekstem, z dedykacją: „To pierwsze wydanie Sielanki pierwszej zostało ograniczone do jednego egzemplarza specjalnie wykonanego dla tłumacza w Warszawie, 24 czerwca 1941 roku” – nie dotarł do adresata, zachował się w archiwum Baczyńskiego jako jego dzieło. Czystopis przekładu Weintrauba jest w jego zeszycie z wierszami – poeta, ukrywając się, wpisywał do notesów bardzo starannie swe utwory, opatrzone datami dziennymi, w chronologicznym porządku ich powstawania. Robił to na prośbę żony, mając świadomość sporządzania swoistego testamentu w obliczu grożącej mu codziennie śmierci. Czyż nie zainspirował tym gestem przyjaciela, który zapisze czystopisy znakomitej większości swych utworów w podarowanych przez matkę, oprawnych brulionach, umownie nazwanych przez wydawców „kodeksami” (są ich cztery, wszystkie w zbiorach Biblioteki Narodowej).

W łagodnej i subtelnej przestrzeni elegijnego obrazu Poeta tkwi utajony dramatyzm, głęboka tęsknota za czystością, duchową harmonią, utraconą jednością ze światem. Choć rysunek nie jest datowany, można umieścić go pośród utworów Baczyńskiego z czasu porażenia wojną, kiedy, wstrząśnięty okrucieństwem i grozą okupacji, szukał schronienia w świecie marzenia poetyckiego, baśniowej stylistyki, elegii – często razem z Jerzym Kamilem Weintraubem. Może warto czytać tę ilustrację razem z ostatnim wierszem jego przyjaciela, zatytułowanym Poeta?

O ty, nieszczęsne okno na wszechświat,
za którym świerszcze gwiazd poćwierkują.
Zaledwie zwid twój się ucieleśnia,
a już nie możesz w życie go ująć.

Komu ty, powiedz, pamięć
przekażesz,
jaką ty maskę przed światem wdziejesz,
by przez swych spojrzeń patrząc witraże
ponieśli ciebie przez własne dzieje?
[…]
Chyba że jako płomień drapieżny
ogniem przepalisz ziemię cmentarną,
by zmartwychwstało z prochu i z mierzwy
kiełkiem strzelistym snów twoich ziarno.

A kto się zbudzi – ogień pochwali,
a którzy zginą – ogień podsycą,
ty jeden tylko podążysz dalej
z zakotwiczoną w wichrach źrenicą.
        
        

Mężczyzna z piórem, siedzący przy stole z kartką. Przez okno wlatują zwierzęta, krążące wokół postaci

Poeta, 1938–1944, akwarela, gwasz, papier, 18 × 20,5 cm

Krzysztof razem z Basią Drapczyńską odwiedzili Weintraubów, by zaprosić ich na ślub; na uroczystości 3 czerwca 1942 roku była tylko Joanna, Jerzy Kamil właściwie już nie opuszczał kryjówki. Jego żona zapamiętała ostatnie spotkanie z Baczyńskim na pogrzebie męża, we wrześniu 1943 roku (poeta umiera „przypadkowo” tragicznie, wskutek zacięcia brzytwą przy goleniu i zakażenia wyniszczonego organizmu). Krzysztof pożegnał ją słowami: „Joanno, nieważne jest to, co na ziemi, ale tam – widzisz – w gwiazdach”…

Krzysztof Kamil Baczyński, Elegie zimowe (fragmenty: I. „Umarli bogowie…”, V. O łani)
czyta: Halina Łabonarska

Krzysztof Kamil Baczyński, Świat sen
czyta: Halina Łabonarska

TOP
Skip to content